Przejdź do głównej zawartości

Paleta idealna- Chocolate bar Too Faced

Długo zastanawiałam się o czym powinien być pierwszy wpis na moim nowym blogu. Czy powinnam napisać coś o sobie? Post z cyklu ,,dlaczego zaczęłam pisać bloga"? Postanowiłam jednak napisać post, którego gwiazdą będzie paletka dzięki której zaczęłam interesować się makijażem. Co więcej, zaczął mi on wychodzić.



Zawsze lubiłam zakupy kosmetyczne zwykle jednak wolałam kupować kosmetyki pielęgnacyjne niż kolorowe. Makijażem nigdy się zbytnio nie interesowałam i bałam się, że bardziej mogę sobie zaszkodzić niż pomóc. Ostatnio jednak moje podejście się zmieniło, zaczęłam oglądać filmiki instruktażowe na YT i powoli eksperymentować z cieniami, kredkami i różami.

Kiedy w listopadzie mój chłopak zapytał się co chciałabym dostać w prezencie z okazji naszej rocznicy bez zastanowienia powiedziałam, że paletkę Chocolate bar. Słyszałam o niej wiele pozytywnych opinii: że cienie są uniwersalne dzięki czemu można z nich wyczarować zarówno makijaż dzienny jak i wieczorowy, że pachnie czekoladą, że jest porządnie wykonana. Dla mnie ogromne znaczenie ma również fakt, że firma Too Faced nie testuje swoich kosmetyków na zwierzętach. Jedynym minusem była jej cena- 179 zł. W palecie jest co prawda aż 16 cieni jednak dla mnie cena i tak wydawała się zbyt wysoka.


Jestem osobą która każdy, nawet najmniej ważny zakup lakieru do paznokci analizuje milion razy. Czy na pewno tej rzeczy potrzebuję, czy nie mam już czegoś podobnego, czy jest warta swojej ceny. Gdyby to zależało tylko ode mnie na pewno nie zdecydowałabym się na zakup paletki. Na szczęście była ona prezentem i ostatecznie trafiła w moje dłonie.

I to był naprawdę udany zakup. Odkąd ją dostałam, używam jej codziennie. Tak, używam jej nawet wtedy kiedy wychodzę do sklepu tylko po bułki. A to dlatego, że używa się jej wspaniale. Rano kiedy szykuję się do pracy, siadam przed lusterkiem i otwieram tę paletkę a ona pachnie kakaem- wywołuje to uśmiech na mojej twarzy. Kto nie chciałby witać każdego dnia uśmiechem? 

Kolory cieni są piękne i mocno napigmentowane. Bardzo dobrze się nimi pracuje, mam wrażenie, że wystarczy tylko lekko pociągnąć pędzlem po powiecie by wyczarować naprawdę udany makijaż. Są one również bardzo trwałe, make-up wykonany wczesnym ranem trzyma się u mnie do wieczora (bez znaczenia, czy użyję wcześniej bazy pod cienie czy też nie). Mimo tego, że używam jej codziennie od listopada, jej zużycie jest bardzo niewielkie co widać na zdjęciach.




Każdy z cieni ma swoją czekoladową nazwę, znajdującą się bezpośrednio na opakowaniu. Dwa najjaśniejsze a  co za tym idzie najczęściej używane kolory mają większą pojemność co jest bardzo praktyczne. Plusem jest także, że cienie zawierają 100% puder kakaowy bogaty w przeciwutleniacze.


W tym momencie cienie z paletki Chocolate bar to moje jedyne cienie do powiek. Mając tę paletkę nie potrzebuję żadnych innych. Chocolate bar to również w tym momencie jedyny tak drogi kosmetyk, który posiadam. Jest to jednak produkt, który zmienił moje podejście do makijażu. Odkąd mam tę paletkę wykonywanie go to jeden z najprzyjemniejszych momentów dnia, niezmiennie od ponad 2 miesięcy. Jeśli macie wątpliwości czy warto zainwestować w nią pieniądze to jestem zdania, że warto ponieważ ta paletka na pewno Was nie rozczaruje a co więcej da dużo radości i będzie Wam umilała każdy dzień:-)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Polecane seriale- kwiecień/maj 16'

Dziś chciałabym się z Wami podzielić naszymi serialowymi odkryciami minionych miesięcy. Od razu przejdę do rzeczy i postaram się krótko opisać 3 seriale, które oglądaliśmy w kwietniu oraz maju.

Balkon w bloku- edycja wiosna 16'

Cześć, Dziś chciałabym pokazać Wam mój balkon, który w ostatnim czasie wielokrotnie przechodził metamorfozę. Niestety, nie zrobiłam zdjęć przed zmianą, więc pokażę Wam jedynie efekt końcowy. Na początku muszę przyznać, że choć bardzo się cieszę, że w ogóle mam balkon to jest dla mnie zbyt wąski. Jest co prawda dość długi, ale jest tak wąski, że w miejscu gdzie stoi stolik trzeba wciągać brzuch i się przeciskać między nim a ścianą żeby przejść dalej. Brakuje mi też już miejsca na na rośliny, których chciałabym mieć zdecydowanie więcej. 

American Crime Story - sposób na za długie wieczory

Gdy w pracy w mam dużo na głowie i chcę się w jakiś sposób pocieszyć, myślę o tym, że gdy wrócę do domu obejrzymy razem z Maćkiem odcinek naszego ulubionego, na daną chwilę serialu. Uwielbiam nasze wspólne wieczory, spędzone z kubkiem gorącej herbaty i we wspólnym towarzystwie. Jest to jeden z moich codziennych ,,umilaczy" i sposobów na radzenie sobie ze stresem.  Dziś chciałabym polecić Wam serial, który obejrzycie na Netflixie -  American Crime Story . Serial jest fabularny, ale w dużej mierze oparty na faktach. Są dwa sezony - pierwszy , ,The People v. O.J. Simpson " i drugi ,, The Assassination of Gianni Versace ". Gdyby to Maciek pisał tego bloga, z pewnością poleciłby Wam jedynie 1 sezon. Ja uważam, że obydwa są bardzo dobre - choć zupełnie od siebie różne, o innej historii i w odmiennej formie. Pierwszy sezon, czyli sprawa O.J. Simpsona  to wycieczka przez proces popularnego amerykańskiego futbolisty, który zostaje oskarżony o morderstwo swojej byłej żo...